biuro@panilaka.pl   +48 512 153 762
 
Menu
Menu
Szukaj
Koszyk

Pora się przywitać - Pani Łąka

Miłość do przyrody zaszczepili mi rodzice, a zwłaszcza mama, która była moją bazą danych o otaczających roślinach. Dokładnie pamiętam, jak zjadałam dzikie rośliny, łuszczynki tasznika czy nasiona tobołków polnych. Na urodziny zamawiałam albumy przyrodnicze typu "Życie oceanów" czy „Encyklopedia zwierząt”, by potem raportować rodzicom kolejne odkrycia. 

  • dodano: 18-03-2020

Przejdź do wpisu

Dzieciństwo

Mam na imię Natalia. Urodziłam się w Ełku, mazurskim mieście, gdzie przyroda była na wyciągnięcie ręki. Miłość do niej zaszczepili mi rodzice, a zwłaszcza mama, która skończyła rolnictwo i była moją bazą danych o otaczających roślinach. 

Dokładnie pamiętam, jak zjadałam dzikie rośliny, łuszczynki tasznika czy nasiona tobołków polnych. Ku lekkiemu ubolewaniu rodziców znosiłam do domu ranne i osłabione zwierzęta. Na urodziny zamawiałam albumy przyrodnicze typu "Życie oceanów" czy „Encyklopedia zwierząt”, by potem raportować rodzicom kolejne odkrycia.

Pani Łąka z mamą
Malina i Lew

Nowa rola

Nikogo więc nie zaskoczyło, gdy na studia wybrałam się na SGGW na biologię. Tam też poznałam mojego męża Maćka (Pana Łąkę). A że pracę magisterską pisałam o lwach, to nasze pierwsze dziecko zyskało dumne i oryginalne imię – Lew. Kilka lat później na świat przyszła Malina i nasza rodzina dopełniła się botanicznie.

Wtedy zajęłam się wychowaniem dzieci i towarzyszyłam im w poznawaniu świata. Raz za razem przypominały mi się moje odkrycia, dokonywane z rówieśnikami, na Mazurach. Mieliśmy własne nazwy na rośliny, chodziliśmy do lasu, na pola, wspinaliśmy się na drzewa. W Warszawie brakowało mi tak łatwego i żywego kontaktu z przyrodą. Choć wyprawy do Parku Skaryszewskiego i karmienie z ręki wiewiórek czy sikorek dają pewną satysfakcję, to jednak puste połacie trawników nie są zbyt inspirujące.

Pasja

W międzyczasie przyglądałam się Maćkowi, jego pasji, działaniu fundacji i budziła się we mnie – nieco uśpiona codziennymi obowiązkami – miłość do roślin. Teraz znów jestem chodzącą encyklopedią, ale tym razem kwitnących roślin łąkowych. A że wiedzą i miłością warto się dzielić, to wspólnie z mężem postanowiliśmy obok Fundacji „Łąka” utworzyć spółkę. Tak powołaliśmy do życia Państwo (i państwa) Łąka. Firma pozwoli nam obdarowywać łąkami kwietnymi już nie tylko miasta i gminy, ale każdego z Was.

Starałam się tak skomponować mieszanki nasion roślin łąkowych, żeby odpowiadały konkretnym potrzebom (np. żywiły owady zapylające albo przetrwały suszę) lub sprawdzały się w konkretnych warunkach/lokalizacjach (np. na zdegradowanych glebach miejskich czy słonecznym balkonie). Zapraszam Was do zanurzenia się w ten piękny, kolorowy świat.

Liść krwawnika pospolitego
 

Komentarze do wpisu (0)